Kiedyś przy okazji jakichś większych zakupów, skusiłam się również na to combo.
Bielenda Skin Shot Granat - co pisze producent
Na opakowaniu można przeczytać: "Zaawansowana dwuetapowa pielęgnacja twarzy teraz na wyciągnięcie ręki! Przekonaj się co możesz zrobić dla swojej skóry w zaciszu własnej łazienki w dwóch szybkich i skutecznych krokach. Przed Tobą maseczkowy mini-zabieg kosmetyczny."
Cena - około 12 zł
Skład:
Bielenda Skin Shot Granat - moja opinia
Powiem Wam, jak ja to zrobiłam...
Zmyłam twarz płynem micelarnym, a następnie wzięłam peeling drobnoziarnisty i dość intensywnie wyszorowałam skórę. Rzadko to robię, ale dziś potrzebowałam dobrze oczyścić skórę twarzy. Efektem końcowym było podrażnienie skóry, czyli zaczerwienienie.
Następnie przetarłam twarz tonikiem i nałożyłam to combo według zaleceń producenta, czyli najpierw serum, a na to maskę w płacie. Serum było dość rzadkie, barwy kremowej o zapachu lekko zjełczałego masła. Jednak po nałożeniu na tę zaczerwienioną skórę, momentalnie przyniosło mi ulgę. Ukoiło podrażnienie. Moja dobrze oczyszczona skóra natomiast dosłownie wessała ten produkt.
Na tak przygotowaną skórę nałożyłam maskę w płacie, która była bardzo mocno nasączona, choć nie kapało z niej. Była nawet całkiem nieźle wycięta, choć nos był za krótki. Tutaj był już nieco przyjemniejszy zapach, ale nadal z granatem nie miało to nic wspólnego.
Maskę trzymałam około 20 minut, trochę za długo, bo jak ją ściągałam to była w niektórych miejscach sucha. Pozostawiła skórę idealnie gładką, sprężystą, nawilżoną, z wyrównanym kolorytem, bez żadnego zaczerwienienia i podrażnienia. Rewelacja!
Nie nakładałam już na to nic, a skóra była tak cudownie miękka w dotyku. Ja zdecydowanie jeszcze skorzystam z tego combo i Wam również je polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz